piątek, 13 września 2013

Zdarzenie w Galerii Bałtyckiej

Od piątku zeszłego tygodnia jestem na urlopie w Polsce. Weekend minął spokojnie bez ekscesów, połowa skrzynki z niemieckim piwkiem z October Festu wypita w sobotę :). A tak to spokojnie.... We wtorek wybrałem się z moją narzeczoną do Galerii Bałtyckiej w Gdańsku na zakupy, lody itp. Po dwóch godzinach łażenia po sklepach udało się w końcu kupić mi spodnie!!! Jedna sztuka :) i tak były trochę ciasne w udach, ale co zrobić zawsze lubiłem ćwiczyć nogi :). Podczas wyjazdu z Galerii spotkało nas niemiłe zdarzenie, otóż przy bramkach wyjazdowych gdzie się oddaje bilety parkingowe (wkładasz opłacony bilet, otwiera się bramka i możesz wyjechać) wepchnął nam się motocyklista przed samochód i stanął po prawej stronie. Miał stary zabytkowy motor Triumph, nie wiem jaki model, pomalowany na zielony mat. W momencie kiedy dojeżdżaliśmy do bramki wcisnął się na chama i jednak podjechał za blisko i bramka nie chciała się otworzyć. Motocyklista zaczął cofać... Wtem usłyszałem jak przeciera mi lewy błotnik i drzwi. Wyszedłem z auta zobaczyć co narobił. Za nami już był sznur samochodów, momentalnie powstał mały korek. Patrzę a tam rysa ok 30 cm, przerysował mi prawy błotnik i prawe drzwi. Powiedziałem do narzeczonej aby spisała numery, bo jest na motorze i może uciec. Auto mi przerysował chromowanym tylnym kierunkowskazem. Trochę wystawał poza obręb motocykla i pewnie dlatego gość się przeliczył. Po dość burzliwej wymianie zdań ustaliliśmy że wyjedziemy z Galerii i zatrzymamy się, spiszemy co trzeba, zrobimy to przez ubezpieczenie. Uprzedziłem go jeszcze, że spisaliśmy jego tablice, jak zacznie uciekać to zadzwonię na policję. W momencie kiedy mistrzu na motorze wyjechał z Galerii dał gazu i zaczął z lewej wyprzedzać auta stojące w korku. Już wiedziałem, że nie zamierza się rozliczyć z uszkodzeń jakich dokonał w moim aucie. Goniłem go autem po zakorkowanym Gdańsku ok 15 minut jednak nie miałem szans z motorem, w korkach motocykliści mają przewagę. Zgubiłem go na Jaśkowej Dolinie, na wysokości Swiss Med tam mi uciekł nie wiem dokąd. Zadzwoniłem na policję. Przyjęli zgłoszenie. Po 40 minutach przyjechał radiowóz. Opisałem całe zdarzenie, podałem jego tablice. Policjant powiedział, że jeśli motocykl nie był zarejestrowany, to już praktycznie po sprawie... Po 40 minutach już go mieli, okazało się, że to starszy pan imieniem Leszek, który poczuł wiatr we włosach :). Na szczęście się przyznał. Wyszedł na tym dość kiepsko, bo dostał ekstra mandat 200 zł za ucieczkę z miejsca wypadku. Policjant telefonicznie podał mi jego numer ubezpieczenia, imię i nazwisko. PZU wyceniło szkodę na 510 zł, co jest kpiną. Jedyny plus to że zrobili to szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz